28 stycznia w sali konferencyjnej urzędu odbyło się kolejne już spotkanie środowiska przedszkolnego z radnym. Nauczyciele liczyli na konkretne odpowiedzi, a usłyszeli, że właściwie nic takiego się nie stało, że obcięto o 200 tys. zł ich budżety z wynagrodzeń.
Stanisław Pacan zaraz po rozpoczęciu spotkania wziął winę na siebie, jako wnioskodawca pomysłu o zabranie pieniędzy z wynagrodzeń nauczycieli: „Nie byłem przez nikogo inspirowany, ani nikt mi nie pomagał, za wniosek który złożyłem biorę odpowiedzialność, wszystkie pretensje i uwagi proszę kierować do mnie”. Sam wniosek spotkał się z naganną oceną radnych głosujących przeciwko zmianom w budżecie. Twierdzą oni, że finalne przesunięcie z wynagrodzeń osobowych na oczyszczanie miasta i zieleń było nieprzemyślane i nie zostało poprzedzone właściwą analizą.
Dyskomfort związany ze zmianami w budżecie najbardziej odczuli nauczyciele przedszkoli, ale podobna sytuacja jest także w instytucjach kultury MOK i CAL oraz obiektach sportowych skąd radni przesunęli pieniądze z wynagrodzeń na budowę chodników i ulic nie patrząc zupełnie na zapewnienie bytu pracownikom i ich rodzinom. Infrastrukturę o wiele łatwiej wyremontować niż odbudować kapitał ludzki. Nieodpowiedzialność radnych podczas wnoszenia zmian w budżecie spowodowała niepokój w społeczeństwie, a szczególnie wśród rodziców przedszkolaków, którzy martwią się o przyszłość swoich dzieci. Nie sprawdzono czy po zabraniu tych środków przedszkola na terenie miasta są w stanie zapewnić dzieciom bezpieczne, właściwe, odpowiednie warunki do prawidłowego i optymalnego funkcjonowania.
To spotkanie w ogóle mogłoby się nie odbyć gdyby grupa radnych burzących budżet współpracowała z burmistrzem i skarbnik miasta podczas komisji na których wnosili inne swoje propozycje do budżetu, aby później przyjść na sesję i storpedować wielotygodniową pracę nad planem finansowym na 2020 r.
– My nie rozmawiamy wtedy kiedy trzeba, tylko po prostu przychodzi grupa radnych z przygotowaną kartką i wrzuca pomysły w trakcie trwania sesji. Zostaliśmy z panią skarbnik zaskoczeni tymi propozycjami, bo ustalenia odbyły się poza ustawowymi instytucjami rady – stwierdził burmistrz Robert Kowalczyk.
Dyrektor przedszkola nr 1 mówiła, że nauczyciele są oburzeni sytuacją, kiedy to niektórzy radni wypowiadają się na ich temat, że są przez kogoś podburzani i dlatego przychodzą wraz z rodzicami na dyżury radnych.
– Uważacie, że nie mamy prawa do niepokoju? Przecież zabierania środków z funduszu płac wiąże się z niepełnym zatrudnieniem, z redukcją etatów. My już to przeżyliśmy, bo poprzedni burmistrzowie nas zwalniali i zabierali nam wynagrodzenia, ale radni zawsze nas wspierali i bronili. Pierwszy raz się zdarzyło, że burmistrz uznał, że nasze wyliczenia i nasza praca jest warta tej płacy i tych pieniędzy, a spotkało nas takie nieprzyjemne zdarzenie ze strony radnych.
Mówiła również o tym, że nikt rodziców nie podburzał, bo w kompetencji rad rodziców jest opiniowanie budżetu placówki, a obowiązkiem dyrektora jest ścisła współpracą z rodzicami. Jest zdziwiona tym, że przed podjęciem decyzji o przesunięciu środków nikt z radnych nie poprosił o wyjaśnienia dyrektorów, którzy sami przygotowują swoje budżety i wyliczają je skrupulatnie co do złotówki. Nauczycieli nie uspokoją zapewnienia, że nic takiego się stało i że radni przesuną środki w budżecie na ich płace w ostatnim kwartale roku. Chcą konkretnych działań i proszą o naprawienie błędu, bo jak mówili – ludzkim losem bawić się nie wolno.
Po długiej i merytorycznej dyskusji podczas której nauczyciele przedstawili wiele konkretnych argumentów, radni zapewnili ich, że gdyby posiadali tę wiedzę podczas sesji, to głosowaliby inaczej.
Rodzice, nauczyciele i dyrektorzy przedszkoli na początku stycznia złożyli do przewodniczącego Wojciecha Maślanka w sumie 7 pism i do dnia spotkania nie otrzymali żadnej odpowiedzi, choć oczekiwali, że przynajmniej podczas rozmowy uzyskają informację pozytywną i konkretną. Z ust przewodniczącego usłyszeli jedynie, że nie muszą się martwić, radni nie zabrali tych pieniędzy do kieszeni i niech sztucznie nie podsycają całej sytuacji. Dopytując przewodniczącego o brak reakcji z jego strony usłyszeli, że jeśli chcą się lansować, to zaprasza ich do prywatnych mediów, po czym zakończył spotkanie, ale zanim opuścił salę usłyszał od przedstawiciela rady rodziców: „Panie Maślanek, pana słowa i zapewnienia są tyle warte, co obietnice, że odpowie nam pan na nasze pisma”.