Dane opublikowane przez Komendę Główną Policji za rok 2024 wskazują, że na polskich drogach doszło do 21 519 wypadków. Zginęło w nich 1 896 osób – o 0,2% więcej niż w 2023 – a liczba rannych wzrosła o 2,7%, osiągając 24 782. Jeśli zestawić te statystyki z liczbą mieszkańców, oznacza to 50 śmiertelnych ofiar na milion obywateli – to nadal kilka punktów powyżej średniej dla krajów Unii Europejskiej, choć nieco mniej niż rok wcześniej. Szczególną uwagę zwraca fakt, że aż 72% wszystkich zdarzeń drogowych miało miejsce przy sprzyjającej pogodzie i na suchej nawierzchni. W takich warunkach o przebiegu sytuacji decydują przede wszystkim wybory podejmowane przez kierujących pojazdami, a nie czynniki zewnętrzne.
Najnowsze statystyki z początku 2025 roku
Według informacji przekazanych przez Polskie Obserwatorium POBR, od stycznia do końca marca 2025 roku odnotowano
3 833 wypadki drogowe. W ich wyniku poszkodowanych zostało 4 490 osób, a życie straciło 335. W porównaniu
z analogicznym okresem 2024 roku oznacza to spadek liczby ofiar śmiertelnych o 14 procent - przyjmując średnią: na 41 zdarzeń dziennie, trzy kończyły się tragicznie.To najniższe wyniki od dziesięciu lat.
Eksperci jednak podkreślają, że najtrudniejszy moment roku dopiero przed nami – sezon letni, który zwykle wiąże się
z intensyfikacją podróży, może znacząco wpłynąć na statystyki.
Polska na tle krajów Unii Europejskiej
Komisja Europejska poinformowała, że w 2024 roku na drogach państw członkowskich życie straciło około 19 800 osób – to spadek o 3% względem roku poprzedniego. Polska uplasowała się nieco poniżej średniej unijnej, jednak od najbardziej bezpiecznych krajów Starego Kontynentu nadal dzieli nas znacząca przepaść. Przykładowo w Szwecji i Danii roczna liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych nie przekracza 25 na milion mieszkańców. Aby zmniejszyć ten dystans i zbliżyć się do poziomu państw uznawanych za najbardziej skuteczne w zakresie poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego, konieczne byłoby konsekwentne osiąganie około 7-procentowego spadku liczby ofiar rocznie przez kolejne pięć lat. Bez tego osiągnięcie unijnego celu redukcji o połowę do 2030 roku pozostanie jedynie ambitnym założeniem bez pokrycia
w rzeczywistości.
Przewinienia drogowe, które wciąż dominują
Dane dotyczące przyczyn wypadków drogowych w 2024 roku unaoczniają skalę trzech najczęściej popełnianych wykroczeń:
- aż 46% śmiertelnych zdarzeń miało związek z nadmierną prędkością, często znacznie przekraczającą dozwolony limit,
- w 22% przypadków przyczyną było wymuszenie pierwszeństwa, zarówno wobec innych pojazdów,
jak i niechronionych uczestników ruchu - 15% tragedii drogowych wynikało z korzystania z telefonu w czasie jazdy, bez użycia zestawu głośnomówiącego.
Dla porównania, prowadzenie pod wpływem alkoholu odnotowano w 6% wypadków ze skutkiem śmiertelnym – ten spadek można wiązać z wprowadzeniem surowszych sankcji i skuteczniejszym nadzorem drogowym.
Gdyby kierowcy w miastach i miasteczkach zdejmowali nogę z gazu choćby o 10 km/h, szansa przeżycia przez potrąconego pieszego wzrosłaby aż dziesięciokrotnie – zaledwie 2% potrąceń przy tej prędkości kończy się śmiercią, podczas gdy przy obecnych średnich prędkościach liczba ta sięga 20%. W obliczu tych danych nie zaskakuje fakt, że latem 2025 roku na mapie kraju pojawi się kolejnych 600 kilometrów dróg krajowych objętych odcinkowym pomiarem prędkości.
Co może realnie zmniejszyć skalę naruszeń przepisów?
Siła przykładu potrafi zdziałać więcej niż surowe przepisy. W jednej z gmin na Dolnym Śląsku zamontowano tablice radarowe z „uśmiechniętą” grafiką, która pojawia się, gdy kierowca porusza się z dozwoloną prędkością. Po zaledwie dwunastu miesiącach przeciętna prędkość w tym rejonie spadła o 12 km/h, a liczba wypadków z udziałem pieszych zmniejszyła się aż o jedną trzecią. Efekty przynosi również zastosowanie rozwiązań mniej kosztownych – na przykład odpowiednio poprowadzone oznaczenia poziome, które sprawiają wrażenie węższego pasa ruchu, lub tzw. progi wyspowe, które wymuszają ostrożniejszą jazdę, nie powodując przy tym zakłóceń dla rowerzystów i służb ratunkowych.
Przewóz dzieci i zwierząt bez ryzyka
Fotelik samochodowy dla dziecka to nie opcjonalny element wyposażenia, lecz obowiązek regulowany przepisami. Jego brak wiąże się z mandatem w wysokości 300 zł oraz pięcioma punktami karnymi. Nie chodzi jednak wyłącznie
o konsekwencje prawne – najważniejsze jest bezpieczeństwo dziecka. Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia zaznaczają, że dzieci do ukończenia 15. miesiąca powinny podróżować w pozycji odwróconej tyłem do kierunku jazdy. Taki układ podczas ewentualnego wypadku sprawia, że siła uderzenia rozprasza się bardziej równomiernie na powierzchni pleców
i karku, chroniąc delikatne struktury ciała. Rodzice, którym zależy na sprawnym zapinaniu pasów i codziennym komforcie, mogą sięgnąć po modele z funkcją obrotu – po ustawieniu fotelika bokiem łatwiej ułożyć dziecko, a po przypięciu wystarczy jeden ruch ręki, aby zmienić jego pozycję na zgodną z zaleceniami albo dostosowaną do wieku starszego pasażera.
Sprawdzone sposoby na bezpieczną podróż
Podczas instalowania fotelika dziecięcego przyciśnij go kolanem do siedziska i dopilnuj, aby po zapięciu nie przesuwał się o więcej niż dwa centymetry – większy zakres ruchu może świadczyć o tym, że pas bezpieczeństwa albo system ISOFIX nie został poprawnie zablokowany.
W przypadku psa wybierz lekkie, ale wytrzymałe szelki z pozytywnym wynikiem testu dynamicznego albo postaw na przewóz w certyfikowanej klatce transportowej przymocowanej pasem. Kota najlepiej ulokować w sztywnym transporterze z tworzywa sztucznego, ustawionym stabilnie na antypoślizgowej macie pomiędzy tylnymi siedzeniami
– to niewielka inwestycja, która może znacząco wpłynąć na bezpieczeństwo podczas nagłego hamowania.
Wydatki na skutki wypadków w budżecie samorządu
Miasto liczące kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców każdego roku przeznacza około 1,2 miliona złotych na konsekwencje zdarzeń drogowych – wliczając w to leczenie szpitalne, rehabilitację oraz działania służb ratowniczych i porządkowych. Eksperci Banku Światowego wskazują, że inwestycje w infrastrukturę pieszą – w tym nowe chodniki, azyle czy lepsze oświetlenie przejść – przynoszą pięciokrotny zwrot w ciągu dziesięciu lat. Składają się na to niższe wydatki związane
z absencją chorobową oraz ograniczenie kosztów ponoszonych przez system ochrony zdrowia. Kiedy podczas obrad samorządu pada pytanie, czy lokalna społeczność może pozwolić sobie na budowę ronda, znacznie trafniejsze byłoby rozważenie, czy może sobie pozwolić na jego brak.
Przykłady skutecznych rozwiązań z polskich miast i gmin
Mimo że w stolicy doszło w zeszłym roku do 683 wypadków drogowych, liczba osób, które straciły życie na warszawskich ulicach, spadła w porównaniu z rokiem poprzednim o jedenaście. Zmiana ta wiąże się z rozbudową systemu odcinkowego pomiaru prędkości – nowoczesnego narzędzia, które wpływa na sposób poruszania się kierowców, zwłaszcza w rejonach o dużym natężeniu ruchu. Z kolei jedna z podłomżyńskich gmin może pochwalić się spektakularną poprawą bezpieczeństwa po przebudowie klasycznego skrzyżowania na rondo. Efekt? Roczna liczba kolizji spadła tam
z czternastu do trzech. Co więcej, koszty wprowadzenia tej zmiany zwróciły się już po ośmiu miesiącach – zmniejszyła się bowiem liczba interwencji służb ratunkowych, co znacząco odciążyło zarówno straż pożarną, jak i zespoły pogotowia.
W stronę bezpiecznych osiedli przyszłości
„Ulice kompletne” to przestrzenie, w których współistnieją jezdnie, trasy rowerowe, chodniki oraz elementy zieleni miejskiej. Zmniejszenie szerokości pasów ruchu z 3,5 do 3 metrów prowadzi do spadku prędkości pojazdów, a obecność roślinności wzdłuż drogi ułatwia orientację, ponieważ poruszające się pojazdy są lepiej widoczne na tle zieleni. Przykłady Łodzi
i Gdańska pokazują, że po wprowadzeniu ograniczenia prędkości do 30 km/h liczba wypadków spadła o jedną trzecią,
a lokalny handel zyskał nowych klientów – przechodnie chętniej korzystają z przestrzeni, którą uznają za bezpieczną
i przyjazną. Podobny rezultat można osiągnąć w mniejszych miejscowościach, jeżeli modernizacji ulic towarzyszą lokalne inicjatywy wspierane mikrograntami, jak powstawanie ogródków gastronomicznych czy samoobsługowych punktów naprawy rowerów. Większa liczba pieszych nie oznacza chaosu – przeciwnie, zwiększony ruch wymusza większą ostrożność i spowalnia kierowców.
Nowe technologie wspierają kierowców i administrację lokalną
Od lipca 2024 roku wszystkie nowo homologowane samochody na terenie Unii Europejskiej muszą być wyposażone
w dziewięć systemów wspomagania kierowcy, określanych zbiorczo mianem ADAS. Komisja Europejska podaje, że funkcja automatycznego hamowania awaryjnego (AEB) ogranicza liczbę wypadków związanych z najechaniem na tył o 45 procent. Jej skuteczność wzrasta, gdy współdziała z systemem ostrzegającym o zagrożeniu – w takim zestawieniu liczba potrąceń pieszych spada o 28 procent. Nawet auta starszej generacji można wzbogacić o nowe rozwiązania – instalacja kamery cofania lub czujników monitorujących martwe pole poprawia bezpieczeństwo podczas manewrowania. Jak wynika
z raportu ETSC, montaż takich urządzeń zmniejsza ryzyko kolizji parkingowych o około jedną trzecią, a ich koszt nie przekracza ceny nowego zderzaka.
System eCall, działający w całej Unii, skraca czas reakcji służb ratowniczych o 40 procent w przypadku zdarzeń poza miastem i o 15 procent na terenach zabudowanych. Przekłada się to na uratowanie od dwóch do dwóch i pół tysiąca osób rocznie.
Gdańsk jako pierwsze europejskie miasto sięgnął po kamery Hayden AI montowane w pojazdach komunikacji miejskiej. System błyskawicznie wychwytuje nieuprawnione poruszanie się po buspasie – zajmuje mu to zaledwie 0,2 sekundy. Komunikat z informacją o naruszeniu trafia natychmiast do Straży Miejskiej, zanim jeszcze auto opuści wyznaczoną przestrzeń. Po sześciu miesiącach działania systemu liczba tego typu wykroczeń zmniejszyła się aż o 54%,
a pasażerowie autobusów zyskali średnio 3 minuty na każdym przejeździe. Rozwiązaniami opartymi na analizie obrazu
z kamer interesuje się również Europejski Trybunał Obrachunkowy. Algorytmy stosowane w takich systemach potrafią rozpoznać nagłe zmiany pasa ruchu, przypisać kierowcy tzw. punkty ryzyka, a następnie – zanim dojdzie do kolizji – wyświetlić ostrzeżenie na elektronicznej tablicy informacyjnej VMS.
Co sprawia, że kierowcy nadal podejmują ryzyko?
Zjawisko znane jako ryzyko kompensacyjne zakłada, że im bardziej zaawansowany technologicznie samochód prowadzi kierowca, tym większą ma tendencję do nadrabiania poczucia bezpieczeństwa śmielszym stylem jazdy – np. szybszym tempem czy bardziej nerwowymi manewrami. Z danych Instytutu Transportu Samochodowego wynika, że aż 63% badanych postrzega swoje umiejętności jako wyższe niż przeciętne. Taka samoocena kłóci się z zasadami statystyki, ale przekłada się na większą skłonność do łamania ograniczeń prędkości.
Dlatego coraz więcej kampanii społecznych odchodzi od metod o charakterze odstraszającym, stawiając raczej na emocjonalne poruszenie odbiorcy. Jeden z billboardów – „Tutaj zginął Adam, syn twojego listonosza” – umieszczony
w trzech mazowieckich miejscowościach, przyniósł realny efekt: kierowcy zaczęli tam zwalniać średnio o 6 km/h. Coraz chętniej mieszkańcy korzystają również z lekcji jazdy defensywnej opłacanych z lokalnych budżetów obywatelskich. Uczestnicy takich szkoleń, po sześciu miesiącach od ich ukończenia, poruszają się po drogach wolniej średnio o 8 km/h,
a ich konta zawierają o jedną czwartą mniej punktów karnych niż u osób spoza programu.
Co możemy zmienić od zaraz?
Poprawa bezpieczeństwa na drogach nie wymaga rewolucji – wystarczy kilka codziennych gestów:
- zapięcie pasów;
- schowanie telefonu,
- zmniejszenie prędkości o 10 km/h.
Światowa Organizacja Zdrowia przypomina, że te drobne działania mogą uratować więcej żyć niż najnowocześniejsze technologie w samochodzie. Dobrze jest też nawiązać krótką interakcję wzrokową z osobą przechodzącą przez jezdnię – wzajemne spojrzenie niemal całkowicie eliminuje ryzyko potrącenia.
Źródła: